Można odejść na zawsze, by stale być blisko… Jan Twardowski Inicjatorką utworzenia Oddziału Związku Sybiraków w Białymstoku była Halina Olszewska. Pierwsze spotkanie zainteresowanych odbyło się 13 stycznia 1989 r. w sali Domu Nauczyciela przy ul. Warszawskiej w Białymstoku. Niespodziewanie dla organizatorów na spotkanie przyszło ponad tysiąc osób. „Ja doskonale wiem, że zostaliśmy skaleczeni na całe życie przez sowieckich oprawców. Kiedy człowiek zostanie tak mocno zraniony, niewinnie i bezprawnie, staje się zamknięty w sobie, ostrożny i nieufny w stosunku do wszystkich i wszystkiego. Polega jedynie na sobie, hamuje się i odsuwa od siebie nawet to, co jest prawnie dostępne. I z ciągłym lękiem przed jutrem. Takie cechy charakteru, wryte głęboko są już nie do naprawienia i czasami krzywdzą bliskich. Jest to po prostu nieuleczalne kalectwo. A może się mylę?” – pisze Halina w swojej książce „Moja droga ciernista”. * Halina Irena Olszewska z domu Szrodecka urodziła się w 1929 r. w Kożanach koło Strabli, „…na pagórku niewielkim we brzozowym gaju stał dwór szlachecki z drzewa, lecz podmurowany; świeciły się z daleka pobielane ściany…”. Była córką Jerzego Szrodeckiego (właściciela majątku Kożany) i Ireny z Wyrzykowskich. Spokojne ziemiańskie życie zakłócił wybuch II wojny światowej, a wkroczenie Sowietów do Polski spowodowało wiele tragicznych zdarzeń w młodziutkim życiu Haliny. Wkrótce władza sowiecka aresztowała ojca, który, jakby przewidując przyszłe losy córki, powiedział do niej na pożegnanie: „Bądź dzielna!” i pocałował ją w czoło. Tak, to był rozkaz polskiego oficera… I nadszedł 13 kwietnia 1940 r. Tragiczna noc. Halina wraz siostrą Melanią Janiną, babcią Leokadią Wyrzykowską i matką Ireną jako zesłańcy w wagonie towarowym podążają na Sybir. Osiedlono je w Kazachstanie, w czkałowskim rejonie, w miejscowości Zielony Gaj, w szczerym stepie bez jakiejkolwiek roślinności. Pierwszym miejscem ich zamieszkania była znaleziona ziemianka. Nieco później zakwaterowały się w bani (łaźni) razem z siedmioosobową polską rodziną, w strasznej ciasnocie. Zaczęła się walka o przetrwanie dzielnych kobiet. Trzeba było ciężko pracować, aby mieć cokolwiek do zjedzenia, i zdobywać opał na ugotowanie posiłku; znosić niemiłosierną dokuczliwość wszelkich insektów; wykonywać prace ponad kobiece, a właściwie dziewczęce siły… 26 sierpnia 1940 r. umiera matka; zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Miała zaledwie 32 lata. Została pochowana na kołchozowym cmentarzu, a w jej grobie córki zakopały buteleczkę z kartką, na której były dane zmarłej. Halina nagle musiała wydorośleć i wziąć na siebie odpowiedzialność za siostrę i babcię. Za wszelką cenę starała się być dzielna, jak nakazał ojciec. Wiosną 1946 r. dziewczyny wraz z babcią powróciły do Polski, ale nie do ukochanych Kożan. Ojcowizna była zajęta przez obcych ludzi. Trzeba było wszystko zaczynać od no nowa. Z wielką determinacją Halina zdobyła ekonomiczne wykształcenie i przez niemal całe swoje życie zawodowe pracowała w białostockiej oświacie. Ciężko chory ojciec z obozu w Kozielsku trafił do Krasnowodzka, a stamtąd na noszach został wniesiony na statek transportowy, odpływający do Iranu. Z Armią Andersa przybył na zachód i zamieszkał w Anglii. Nigdy już Polski nie odwiedził. Zmarł w 1966 r., pochowano go na cmentarzu pod Londynem. Halina wielokrotnie odwiedzała ojca, przemycając stamtąd książki z tzw. drugiego obiegu. Jej mieszkanie przy ul. Waszyngtona było ostoją patriotyzmu – tu wszystkim chętnym, a zwłaszcza nam, Sybirakom, udostępniała przywiezione zakazane pozycje; tu w jej mieszkaniu toczyły się rozmowy o zesłaniach na Sybir, zanim jeszcze narodził się Związek Sybiraków. Już wtedy jednoczyła wokół siebie podobnie myślących. Przez całe życie Halina była odważną, dzielną, wyjątkowo zdyscyplinowaną, bardzo wymagającą w stosunku do siebie i do tych, z którymi współpracowała, a jednocześnie bardzo życzliwą i towarzyską osobą. Zawsze elegancka, z dumnie podniesioną głową. Była dla nas wielkim autorytetem, zawsze mieliśmy dla niej ogromny szacunek, podziw i wdzięczność. Wieczór 13 stycznia 1989 r., kiedy to zorganizowała pierwsze spotkanie Sybiraków po latach, Halina przeżyła bardzo głęboko emocjonalnie. Niespodziewanie na spotkanie przyszło ponad tysiąc osób. Stało się coś wielkiego! Czuła, że pełni misję wyjątkową. Była dumna z siebie, szczęśliwa, ale w jej oczach dało się zauważyć łzy. Z wielkim zaangażowaniem natychmiast rozpoczęła organizowanie społeczności sybirackiej w Białymstoku. Swoją aktywnością wprost zadziwiała wszystkich; mobilizowała do działania tych, którzy po latach milczenia mogli nareszcie przyznać się do swoich prawdziwych życiorysów, związanych z zesłaniem na Sybir. To z jej inicjatywy została powołana 22-osobowa grupa założycielska, w której i ja miałam zaszczyt się znaleźć. I wreszcie, uchwałą z dnia 31 marca 1989 r. Zarząd Główny powołał Wojewódzki Oddział Związku Sybiraków w Białymstoku. Wkrótce miało miejsce Walne Zgromadzenie Białostockich Sybiraków, wybór Zarządu Oddziału i Komisji Rewizyjnej. Halina pełniła funkcję przewodniczącej Komisji Rewizyjnej, była potem jej członkiem; do końca swojego życia interesowała się sprawami Związku Sybiraków. Na naszych spotkaniach zawsze była cenionym gościem, niekwestionowanym autorytetem w środowisku sybirackim. Zmarła 26 września 2009 r.; pochowana została na cmentarzu w Dojlidach obok swojego męża Stanisława. Halinko, my, Sybiracy, często wspominamy Ciebie, zwłaszcza podczas naszych spotkań – z największym szacunkiem i wdzięcznością; jesteśmy dumni z Ciebie… Dziękujemy za patriotyczne spotkania w Twoim domu jeszcze za czasów tamtej Polski, gdy dzieliłaś się z nami lekturą przywiezioną z Londynu. Tak wiele Tobie, Halinko, zawdzięczamy! Oprac.: Janina Rutkowska Przeczytano 91 Nawigacja wpisu Wspólnota pamięci Dwa zdjęcia – jedna opowieść